EOS R5 na Lofotach


W ostatnich dniach lutego miałem okazję przetestować zestaw Canona podczas wyjazdu na północ Norwegii.
Do dyspozycji miałem:
• dwa korpusy: EOS R i EOS R5
• oraz obiektywy: RF 14-35 F4L IS USM i RF 70-200 F4L IS USM
Idealny zestaw na wyjazd fotograficzny


Uzupełnieniem zestawu był manualny Samyang 14 F2.8 ED AS IF UMC – do polowania na zorzę polarną.
Sprzęt Canona to wyjątkowo kompaktowe zestawienie. Zakres ogniskowych od 14 do 200 mm powinien zaspokoić większość wycieczkowych potrzeb.
EOS R i RF 14-35 używam na co dzień, natomiast R5 i RF 70-200 był przygotowany dla mnie przez sklep fotograficzny Fotoforma.pl na ten konkretny wyjazd.
Podczas wyprawy zdecydowaną większość zdjęć zrobiłem R5 i RF 14-35 – Lofoty uwielbiają szerokie kadry. Była to okazja do przetestowania nowego korpusu. EOSa R bardzo lubię. Jest ze mną już od stycznia 2019 roku i spełnia większość moich oczekiwań, ale nowa puszka kusi - zarobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.
Na wyjeździe przede wszystkim doceniłem w R5:
1. ERGONOMIĘ:
Korpus jest trochę większy od R i ma więcej przycisków, co zdecydowania poprawia komfort robienia zdjęć. Nie mam dużych dłoni, ale mimo to często zdarza mi się w R przez przypadek kciukiem uruchomić przycisk AF ON. Trochę to irytujące. W R5 jest tam zdecydowanie więcej miejsca. Dodatkowo w R5 na korpus wrócił dżojstik. Gładzik w R zupełnie mi nie leży i go nie używam. Ogólnie jednak korpusy są do siebie podobne i przesiadka z R na R5 po krótkiej personalizacji nie sprawiła mi żadnych problemów, a dodatkowe przyciski zaspokoiły moje wszystkie potrzeby.
Dobry sprzęt daje radę w każdych warunkach


2. STABILIZACJĘ
Oba obiektywy Canona mają stabilizację, która dobrze działa, ale w zestawie z R5 jest jeszcze lepiej. Na początku mojej przygody fotograficznej używałem sprzętu Sony i tam każdy mój korpus miał stabilizację. Po przesiadce na Canona bardzo mi tego brakowało. Na szczęście w końcu w R5 jest stabilizacja matrycy. Użycie statywu w krajobrazie bardzo pomaga, ale okazało się, że dzisiejsza technologia pozwala na rozmycie fal w kadrze bez trójnoga. Połączenie stabilizacji w R5 i RF 14-35 pozwalało mi "z ręki" robić nieporuszone zdjęcia z czasem nawet 1-2 sekund. To w zupełności wystarcza na złapanie ciekawych rozmyć na wzburzonym morzu.
3. MATRYCĘ
Teoretycznie w podróży miałem przerwę w ogniskowej 35-70 mm, ale ze względu na rozdzielczość matrycy w R5 w ogóle jej nie odczułem. Dodatkowo nie widzę sensu stosowania konwertera do RF 70-200, ponieważ jakość tego szkła na ogniskowej 200 mm jest rewelacyjna od F4 i można bez problemu sporo wycinać z matrycy. Również mimo dużej rozdzielczości rozpiętość tonalna i możliwości wyciągania z cieni moim zdaniem dają dużo możliwości. Oceńcie sami:
Zorzę polarną mieliśmy okazję podziwiać pierwszej nocy i było to niesamowite doznanie, w pewnym momencie na kilka chwil światło północy rozświetliło niemal całe nocne niebo. Fotografowanie takich krajobrazów okazało się trudniejsze, niż przypuszczałem. W mroku bezksiężycowej nocy układanie kadru w nieznanym miejscu oraz szukanie ostrości i balansu podczas ustalania ekspozycji zdjęcia było dużym wyzwaniem. Kadr z jednego naświetlania - 15 sekund w ciemną bezksiężycową noc. Obróbka globalna plus cyfrowe filtry połówkowe. Myślę, że EOS R5 dał radę.
Na pozostałe elementy nie starczyło czasu lub nie było sposobności do testowania lub po prostu nie są mi potrzebne w codziennym użytkowaniu. Mam nadzieję, że już wkrótce będę mógł sprawdzić w boju AF Canona R5 podczas moich ulubionych foto-łowów.
Obiektywy spełniły moje oczekiwania w 100 %. To najlepszy dostępny na rynku sprzęt Canona o tych parametrach, który wart jest każdej złotówki. Używałem wcześniej EF 16-35 F/4 L IS USM, który jest porównywalny jakościowo z RF 14-35, ale zaczyna się „dopiero” od 16 mm i jest zdecydowanie większy (szczególnie z adapterem do EOS R). Miałem też EF 70-200 F/4.0L EF IS USM i tu przewaga RF 70-200 jest zdecydowana pod każdym względem.
Nie był to laboratoryjny test, ale próba w pełnym boju. Przez 8 dni i nocy zrobiłem niemal 2 tysiące zdjęć nie oszczędzając migawki i fotografując niemal w każdych warunkach. Sporo kadrów to oczywiście bracketing ekspozycji lub zdjęcia seryjne podczas „polowania” na fale. Ze względu, że było to mój pierwszy wyjazd na daleką północ na pamiątkę zrobiłem też sporo zdjęć dokumentacyjnych – dla siebie. Sprzęt nie zawiódł i już wiem, że R5 będzie moim kolejnym korpusem. Podczas wyprawy Lofoty przywitały nas piękną zimową aurą, a pożegnały drastycznym załamaniem pogody i odwilżą. Często padał deszcz i śnieg. Wiatr również nas nie oszczędzał. Nie było łatwo o dobre kadry, ale rezultaty pozostawiam Wam do oceny.
Na koniec coś z zupełnie innej perspektywy – Lofoty z lotu ptaka. Wiatr nie pozwolił na wiele lotów dronem, ale coś udało się uchwycić.
Wpis z 2022 roku